ROZDZIAŁ III
Budzę się.
-Gdzie jetem!?- Krzyczę przerażona
Za rękę trzyma mnie jakaś kobieta, uśmiecha się do mnie, i coś mówi. Usłyszałam tylko: Spokojnie zaraz będziemy na miejscu.
Słyszę syrenę jakiegoś wozu. Ból i zawroty głowy powracają. Nie umiem opisać tego bólu czuję się jakbym umierała. Z tego wnioskuje, że jestem w karetce pogotowia i jadę do szpitala. Przypominam sobie co ja tu robię? Byłam na dworze.I wtedy krzyczę:
-Gdzie jest Mickey i Bonnie!?
-Kto?- spytała niepewnie pielęgniarka
-To najważniejsze osoby w moim życiu. Chociaż Mickey to mój pies ale traktuję go jak człowieka. Bonnie to moja przyjaciółka jedyna osoba, która w stu procentach mnie rozumie. -Tłumaczyłam się.
-Więc dziewczyna wzięła psa miała zapłakaną twarz wskazywało na to, że pobiegła z nim do domu.
Była przestraszona. -Stwierdziła pielęgniarka.
Tyle mi wystarczy pomyślałam. Popatrzyłam przez okno poczułam się źle a potem pogoda się pogorszyła, ciekawe. Nie chciałam teraz nad tym rozmyślać bo głowa okropnie mnie boli. Tak jak zaleciła pielęgniarka zamknęłam oczy aby na chwile odejść od rzeczywistości. Dalej nie wiem jak trafiłam do karetki. Zasnęłam. Po chwili jednak wóz się zatrzymał. Jacyś panowie wynieśli mnie z karetki na noszach, Jeden pan się do mnie uśmiechnął i spytał: Jak się czuje?
Ja nie odpowiedziałam miałam skupiony wzrok na moim kolanie który krwawi. Drugi pan nawet się do mnie nie obrócił więc nie widziałam jego twarzy. Teraz próbowałam sobie przypomnieć co takiego mogło mi się stać z kolanem? Panowie otworzyli drzwi. Weszliśmy do szpitala wszystkie oczy ludzi były skierowane prosto na mnie. Czułam się niekomfortowo. Wjechaliśmy do jakiegoś białego pokoju. Panowie przenieśli mnie na łóżko i wyszli. Wtedy podszedł do mnie lekarz.
-Oj Nicole, Nicole!- Powiedział jakby mnie znał od dawna,
-Słucham- Odpowiedziałam grzecznie,
-Azbestoza. Tak? -Spytał niepewnie lekarz.
-Owszem. -Przytaknęłam.
Popatrzyłam na kolano było w bandażu chyba ktoś mi je zszył.
Pan doktor zapisał coś na kartce. Wyszedł. Po paru minutach wrócił z moja mamą.
-Cześć kochanie. -Przywitała się ze mną mama.
A ja jej pomachałam.
Mama zerknęła a kartkę lekarza. Popatrzyła na mnie i się uśmiechnęła. Potem lekarz i mama wyszli.
Zostałam sama. Wyjrzałam zza okno pogoda jest okropna. Gdy czuję się lepiej wychodzi słońce. Jakby moje uczucie zmieniało pogodę. Może tylko mi się wydaje. Otworzyły się drzwi już miałam krzyknąć ale w drzwiach zauważyłam mamę i lekarza, po nich weszła jeszcze jakaś pani myślę, że była to pani pielęgniarka. Podeszła do mnie i się uśmiechnęła.
-No Nicole jak się czujesz? Zostaniesz tu jeszcze jedną noc-Powiedziała pielęgniarka.
-Czuję się dobrze-Opowiedziałam niechętnie.
Pielęgniarka pomogła mi wstać. Potem spytała czy dam radę sama pójść. Odpowiedziałam, że jasne. Wstałam i poszłam za pielęgniarkom. Zawroty głowy powróciły. Szłam przez korytarz było tu dużo dziwnie chorych ludzi. Najbardziej przykuła moją uwagę dziewczyna "przypięta" do kroplówki. Kojarzyłam ją. Byłam ciekawa gdzie idziemy. Moja głowa okropnie bolała i jeszcze to kolano muszę utykać. Nagle nie wytrzymałam oparłam się o ścianę. Upadłam. Nie wiem co się ze mną dzieje nic nie czułam. Próbowałam otworzyć oczy krzyknąć, ale nie mogłam. Czułam...Właściwie nic nie czuję. Ktoś klepie mnie po twarzy i pomaga mi wstać nie wiem ile tam leżałam ale za oknem było już ciemno. Poczułam ból w prawej ręce. Odwróciłam się zobaczyłam w niej igłę.
-Pobierają Ci krew- Wytłumaczyła pielęgniarka.
Po paru minutach mogłam wrócić do pokoju. Cały czas boli mnie ręka. Położyłam się i zamknęłam oczy.